Tym razem podczas wizyty w Polsce udało nam się spędzić jeden dzień w Karpaczu, Szklarskiej Porębie i Jeleniej Górze. Pogoda nas nie rozpieszczała, silny wiatr przetykany był odrobiną słońca i deszczu, ale dzięki temu gdy padało, mogliśmy zjeść ciepły obiad w uroczej knajpce w Szklarskiej czy też schronić się przed mocnym wiatrem na kawce ze wspaniałym gofrem. Gdy świeciło słońce spacerowaliśmy podziwiając niesamowite góry, drzewa mieniące się wszystkimi kolorami jesieni. W kieszeni wylądowało tylko kilka kasztanów, które leżą sobie w koszyczku w sypialni.
A teraz po chorobie i pobycie w tutejszym szpitalu, jeszcze przed wyjazdem do Polski, w kuchni zagościły witaminy, warzywa, domowe przetwory, na stoliku nocnym koło mnie jogurt probiotyczny. Jutro test językowy w ośrodku w Oberursel, na szczęście po południu, więc mam całe dwa dni na zastanowienie się co zrobię z białym serem, w której silikonowej formie to COŚ powstanie (Mama namiętnie nam kupuje silikonowe formy do pieczenia), na zakopanie się w książkach, gazetach, które przywieźliśmy, na zjedzenie pomidorowej i gołąbków od Babci, przetestowanie malinowego octu do włosów firmy Marion i mnóstwa innych kosmetyków, które pragnęłam mieć ja i moja skór od dawna.
oj tak jesień potrafi zauroczyć :)
OdpowiedzUsuńu nas teraz strasznie zimny wiatr gdyby odrobina słońca się przebiła byłoby wspaniale!
zapraszam na Ulice Słoneczną :)
Pozdrawiam
Agga
Ładnie tam u Ciebie :D
OdpowiedzUsuńLubię kasztanki:)
OdpowiedzUsuńMam kilka w kieszeni płaszcza .:)