Pierwsze zakupy

Nie mogłam się powstrzymać...


Z cyklu przyjemne

Przyjemne patrzenie na poranną mgłę za oknem...


Przyjemne nowe oblicze...


Przyjemne do czytania...

Jakość zdjęć zatrważająca, cóż, aparat w telefonie nie jest wyższych lotów...

Sny

8:00, czyli 7:00, po przestawieniu czasu. Od kilku dni budzę się w okolicy 7 rano, piję kawę - czego nie robiłam od dwóch miesięcy, siedzę w kuchni z mamą i spędzamy ze sobą leniwy dzień zanim mama wyruszy do pracy. Koty biegają, myją się nawzajem, zaglądają do misek, proszą o wpuszczenie do łazienki - na zmianę. W tle leci Trójka. Za oknem różnie. Np. dziś moja ukochana mgła. Żałuję, że ostatnio Nikon ze mną nie podróżuje, zdjęcia były by wspaniałe. Jestem zachwycona widokiem i cieszę się, że niedzielny leniwy poranek spędzam wpatrując się za okno.

Przeważnie moje sny nie są głupie i abstrakcyjne, zawsze zastanawiam się co znaczą. Dzisiaj nie mam wątpliwości do do przekazu :D Śniła mi się wizyta w second hand, śniła mi się spódnica - dlaczego nie chodzę w spódnicach ??? - marki Harmni, marki, na którą mnie nie stać to po pierwsze, po drugie model spódnicy - rozkloszowana, materiał? - można powiedzieć coś sztywnego, podobnego do pianki 'nurkowej'.
Sen oznacza dla mnie 3 wizyty w ulubionych wrocławskich SH - ale wszystkim zajmę się od wtorku.

Ahhhh, odchodząc od przyziemnych tematów poranno-sennych, od wtorku 25 marca jestem w 100% pewna, czuję, że Ktoś porusza się w brzuchu, w okolicy pępka, wątpliwości nie mam, ręką nie mogę jeszcze wyczuć ruchów ale są czasem bardziej niż lekko wyczuwalne :) Zaczęłam czwarty miesiąc. Czuję się świetnie.

Smutki

Smucę się ostatnio troszkę. Przeziębieniem, niektórymi ludźmi w bliższym i dalszym otoczeniu, ich stosunkiem do mnie, nie mówię o złości tylko powiedzmy przypomnienia sobie gdy czegoś się potrzebuje. Nie lubię tego.
Chciałam napisać, że smucę się tym, że nie mamy własnego mieszkania, żyjemy na wynajmowanym ale od razu pomyślałam sobie, że są ludzie, którzy mają ciężej w życiu i postanowiłam tak nie marudzić, za bardzo nie marudzić...
Smucę się swoimi włosami, tyle centymetrów zapuszczanych latami... Domowy fryzjer to chyba nie był najlepszy pomysł... Czekam do poniedziałku na poprawkę.
Potrzebuję zastrzyku słońca, pieczonych ziemniaków z ogniska, trzaskających gałęzi wśród pięknego, drzewnego dymu, zapachu pieczonych kiełbasek, smaku ciepłej herbaty na świeżym powietrzu a przede wszystkim Męża mi brak, który daleko za oceanem je w tej chwili obiad. Człowiek, który potrafi to wszystko powyższe zamienić dla mnie w błahostkę. Wracaj szybko do nas.


Sernik na zimno i babcine gołąbki

Miałam ochotę na sernik na zimno, dorwałam wczoraj BIO truskawki, piękne, czerwone, pachnące, BIO, nie chcę wiedzieć jeśli były pasione na jakimś syfie... Galaretka gruszkowa szeptała do mnie z szuflady prosząc o wybranie, biszkopty kupione. Trwa ubijanie śmietany i dodawanie serka homogenizowanego, następnie żelatyny rozpuszczonej w małej ilości wody... Gotowe, masa serowa ląduje w lodówce wraz z truskawkami pięknie ułożonymi na samym wierzchu, widok - marzenie. Czekam aż zastygnie lekko gruszkowa galaretka, zaglądam godzinę później do lodówy a tam... lekko ścięty sernik... Galaretka już się lekko ścina, no cóż - myślę - wleję! Wracam do lodówki za godzinę otwieram i... moim oczom ukazuje się sernik bez galaretki, serowa 'pulpa', jak ją ochrzciłam, nie ścięła się, doszłam do wniosku, że galaretka wsiąknęła w ser...

Dziś po południu nastąpiło pierwsze podejście do sernika... okazało się, że pod miękką masą serową, pomiędzy dwoma warstwami folii aluminiowej (nie wiem po co ją dawałam do formy silikonowej, a poza tym... kto robi sernik na zimno w takiej formie :(...) znalazła się galaretka... Kończąc, najprostsze ciasto świata nakładałam łychą, forma tragiczna za to smak wspaniały :)

W piątek podróż do Wrocławia, C. zostawia mnie na dwa tygodnie, ponownie podróż do USA. Zamówiłam na sobotę gołąbki u Babci :)

Mieszkania poszukiwań ciąg dalszy... do końca maja musimy znaleźć nowe lokum, tym razem szukamy w większym mieście...

Czas leci

Końcówka 9 tygodnia. Serce bije jak galopujący koń, brzuszek wygląda jak mały balonik. Dziś pierwszy raz zobaczyliśmy gimnastykę nóg małego Malucha na USG. Niesamowity widok.

Dostaliśmy ogromną wyprawkę dzisiaj - butelkę Avent, balsamy, oliwki, żele, książeczki, ulotki, kupony, kosmetyczkę, album Dziecka od pierwszego miesiąca, witaminy dla mnie, wyszliśmy obładowani. Pobrano mi dzisiaj krew na badania.

Na następnej wizycie otrzymam Mutterpass czyli książeczkę, w której będą notowane wszystkie czynności, wyniki, badania itp. związane z moją ciążą, książeczka jest na całe życie, można ją wykorzystać przy kolejnym dziecku.

Przedstawiam 1,86 cm człowieka oraz fragment bicia serca na wykresie pod zdjęciem. Kolejna wizyta za 3 tygodnie.



Walczę z mdłościami od zeszłego poniedziałku, na dwa dni lekko ustąpiły, trwają cały dzień, nie wychodzę prawie z domu, nie daję rady, nie gotuję, nie zaglądam do lodówki, odrzucają mnie zapachy... Dziś jest lepiej troszkę na tyle, że dałam radę wessać całą średnią pizzę z włoskiem pizzerii w naszej wiosce, wspaniałe ciasto, genialne dodatki, zjadłabym karton tak mi smakowała ale stwierdziłam, że może sobie daruję :)

Bajki

Na drewnianej półce nad drzwiami w moim wrocławskim pokoju stoi kilka książek z mojego dzieciństwa, które zachowałam na 'wszelki wypadek'. Baśnie Andersena, kilka książek Tajemnica wiklinowej zatoki. Przyznam, że niestety niewiele tego jest... Zamarzyły mi się bajki Tuwima.

Phil, wiosna zimą i cynamonowe ciastka

Phil przepowiedział wiosnę za 6 tygodni, wiosnę w USA, bo u nas chyba już pcha się drzwiami i oknami. Wczoraj przed 10 rano czekałam na kolejne spotkanie z moim warszawskim Gościem, który odwiedził mnie w celu zapoznania :) Razem z Gościem spacerowałyśmy w piątkowy chłodny wieczór po wrocławskich uliczkach podziwiając m. in. przepięknie oświetloną Katedrę. Wieczór był chłodny i pomimo mojego, na szczęście, odchodzącego przeziębienia bardzo udany.

Więc siedząc przed 10 rano wczoraj na wrocławskiej ławeczce pod samym zegarem słonecznym Ratusza zażywałam prawdziwej kąpieli słonecznej. Było na tylko ciepło, że myślałam, że rozepnę całkowicie płaszcz, rękawiczki - zbędne. Jadąc autobusem na spotkanie myślałam, że zemdleję z gorąca, nie przypisuję tego samopoczucia ciąży, ponieważ mam się świetnie. Ogrzewanie na 'full', pełne słońce za oknem i naprawdę iście wiosenna aura sprawiły, że poczułam się delikatnie mówiąc jak pingwin w tropikach. Patrząc na pogodę długoterminową i to co się dzieje na zewnątrz śmiało mogę powiedzieć, że po powrocie do Niemiec balkon przeobrazi się w ogródek wypełniony donicami, najwyższy czas posiać/zasadzić wszystko co wykiełkuje i na wiosnę będzie zjadliwe a jesienią zaowocuje (nie ukrywam, że liczę na jakąś dynię).

Tymczasem żegnam się, część kocich domowników śpi, część pomaga mi gotować kapustę włoską z kiełbaską, dokończyłam swojego wspaniałego cynamonowego rollsa (hah, cóż za spolszczenie, na stronie Cinnabon, amerykańskiej 'ciastkarni' specjalizującej się w wypieku drożdżowych ślimaczków, możecie zobaczyć Cinnamon Caramel Pecabon, król nad króle, moja ulubiona bułeczka drożdżowa).

Wrzucam zdjęcie, bo by ułatwić wizualizację ;) Zdjęcie pochodzi z internetu.