spokojny Paryż

Zawsze chciałam odwiedzić to miejsce i zawsze wiedziałam, że dwa dni to nawet nie liźnięcie tego cudownego miejsca.

Będąc cztery miesiące temu we włoszech zachwyciło mnie... jedzenie. Ale połączenie wspaniałego jedzenia z powolnym życiem na uliczkach Paryża całkowicie mi zaparło dech w piersi. Dziadkowie, całe rodziny, koleżanki itd. w słoneczną i gorącą (25 stopni bodajże) niedzielę wyszli na ulice, trawniki, skwery, parki Paryża. Koce, wino, pyszne jedzenie. Knajpki wypełnione - a właściwie ogródki - ludźmi rozkoszującymi się bardzo długo swoimi daniami. Popijającymi wino, wodę. Na talerzach sałatki, makarony, niesamowite pizze. Tiramisu wysokością starało się doścignąć wieżę Eiffla.

Nikt się nie spieszy. Wszyscy się uśmiechają. Rozmawiają ze sobą, spacerują z dziećmi, wyszukują staroci na targu na Montmartre, siedzą na kocach ciesząc się chwilą z najbliższymi.

Dwa dni to za mało żeby liznąć. Wystarczająco długo aby zrobić sobie apetyt na więcej. Zdecydowanie tam wrócimy, może jeszcze w tym roku...








4 komentarze:

  1. Uwielbiam to miasto <3 Zazdroszczę wyprawy ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. miło popatrzeć na nowe fajne zdjęcia znajomych miejsc
    TrolldorA: obserwuję i zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudownie tam musi być. Nigdy nie byłam , a też mam marzenie ,by pojechać, zwiedzić.
    Pozdrawiam ciepło:)

    OdpowiedzUsuń