Przychodzi taki moment w roku, kiedy jesień nie jest już złota ani ciepła. Bardzo mi brakuje jesieni, kiedy to nad ranem pod okna zakrada się mgła, mróz spaja wielobarwne liście, które leżą jak koce pod gołymi, upiornymi drzewami... Brakuje mi zapachu palonych liści, grabionej ziemi, tej zawiesistości w powietrzu... Nie wiem czy tutaj taka jesień mnie odnajdzie, jak na razie
coś nie może do nas trafić. Nic nie poradzę na to, że lubię również
tą mroczniejszą stronę tej wspaniałej pory roku.
Dowiedziałam się dzisiaj, że sztandarowa promenada mojego miasta, wygląda już wspaniale - w sklepach świąteczne artykuły, w witrynach lampki, kawiarenki z małymi stolikami, gdzie można
napić się gorącej czekolady. Tutaj wszyscy żyją powoli, nikt się nie spieszy, każdy
się uśmiecha, jest życzliwy. Ciężko się było przestawić na początku, że
ludzie są zdecydowanie inni ;)
Mąż zajrzał wczoraj do mojego ulubionego sklepu z artykułami domowymi - BUTLERS'a, nie mógł
stamtąd wyjść - takie piękne cuda do domu były już na płkach, oczywiście
świąteczne. W tym roku, jak już pisałam, wcześniej
zaczynamy odczuwać świąteczną atmosferę, jak się okazuje nie tylko
na szybszy wyjazd do Polski, ale i ze względu na to, co się dzieje
wokół nas.
U nas atmosfery świątecznej jeszcze nie czuć. Ja nie lubię za wcześnie,choć takie obrazki,jakie przedstawiasz ,podobają mi się.
OdpowiedzUsuńJednak przeraża mnie tak szybko upływający czas. Za chwilę będę myśleć nad świątecznym menu, nad prezentami i czekać na śnieg ;)
Tutaj nie da się właśnie nie zauważyć tego wszystkiego co się dzieje dokoła...
OdpowiedzUsuńChociaż w tv widziałam juz coś z motywem świątecznym, to jakoś jeszcze nie zauważyłam nasilonej świątecznej gorączki. Ciężarówka coca coli musi ruszyć :P
OdpowiedzUsuń